Wysiadam z samochodu.
Pogoda idealnie odzwierciedla nastrój, w którym się znajduję. Pada deszcz. Ta
majówka okaże się prawdziwą męczarnią i wiem o tym aż za dobrze. Nie mogłam
sobie jednak pozwolić na samotne spędzenie tych kilku dni w domowym zaciszu. To
by się źle skończyło. Moje myśli ostatnio są zbyt mroczne. Zbyt chętnie patrzę
na sprzęty gospodarstwa domowego, którymi tak łatwo mogę przypadkiem się
zranić. Całe szczęście mam przyjaciółki. One widzą co się dzieje, chociaż nie
mówią o tym głośno.
Przyjechałyśmy do
nadmorskiej miejscowości tylko na majówkę. Później każdy wróci do swoich
obowiązków. Będę pracować kolejne tygodnie bez wytchnienia na stanowisku,
którego nawet nie lubię. Nawet nie w swoim zawodzie. Staram się jednak o tym
nie myśleć. Próbuję nowej filozofii według której powinnaś cieszyć się chwilą.
Ośrodek okazuje się
niewielkim kawałkiem ziemi, na którym ustawione zostały trzy drewniane domki i
pięć przyczep kempingowych. My lokujemy się w pierwszym domku. Rzucam się na
jedno z łóżek w pokoju i niemal natychmiast sięgam po puszkę z piwem. Nikt nie spojrzy
na mnie oskarżycielsko. Przecież właśnie po to tutaj przyjechałyśmy. Skoro pada
deszcz, to przecież i tak nie pójdziemy na spacer nad morze.
Około godziny osiemnastej
rozlega się głuche trzaśnięcie drzwiami. Okolicę wypełnia przytłumiony, męski
śmiech. Patrzę po swoich przyjaciółkach. Uśmiechamy się znacząco do siebie.
Jeśli przyjechali sami faceci, to istnieje szansa, że może jednak ten wyjazd
będzie trochę ciekawszy.
Podrywam się z miejsca.
Trochę kręci mi się w głowie, ale to nic takiego. Otwieram drzwi. Chłodne
powietrze natychmiast owiewa moją twarz i sprawia, że nieco trzeźwieję. Nie jestem
już przekonana, czy wychodzenie do ludzi w tym stanie to dobry pomysł. Zanim jednak
udaje mi się odwrócić, słyszę za plecami:
- Dzień dobry sąsiadko –
odzywa się jeden z mężczyzn, stojący na ganku sąsiedniego domku. – Pogoda chyba
nie dopisuje.
Unoszę sceptycznie jedną
brew. Czy on się z choinki urwał? A może jest ślepy lub głupi? Nie mam pojęcia
co odpowiedzieć na tą błyskotliwą uwagę. Przecież deszcz leje nieprzerwanie od
dwóch godzin i nie wygląda na to, by miało się to zmienić.
- Andrzej, no ty to umiesz
dziewczynę zagadać – prychnął drugi z mężczyzn, wychodząc z domku. – Cześć,
Karol jestem. A ten od pogody, to Andrzej. Gdzieś tam jeszcze kręci się Artur z
Grześkiem.
- Majka – przedstawiam się
odruchowo. – Na razie.
Wracam do bezpiecznego
wnętrza domku, gdzie przyjaciółki patrzą na mnie wyczekująco. Zbywam te nieme
pytania machnięciem dłoni. Chwytam kolejną puszkę piwa, chcę ją otworzyć, ale zamiast
tego zamieram z ręką w powietrzu kiedy rozlega się pukanie do drzwi. Zanim
udaje mi się w jakiś sposób zareagować, Monika już otwiera i wdaje się w
radosną paplaninę z mężczyzną Arturem. Czy jakoś tak.
Nawet nie wiem kiedy wasz
babski wyjazd przeradza się w prawdziwą imprezę z ogniskiem, mocnymi drinkami i
facetami, z którymi niespecjalnie chcę rozmawiać.
- Więc jak z tą naszą
pogodą? – Wzdrygam się, kiedy miejsce obok mnie zajmuje Andrzej. Zwany również
Wroną. – Myślisz, że jutro będzie lepiej?
- Wątpię. Odtańczyłam
taniec deszczu w nadziei, że to was zniechęci do podrywania moich przyjaciółek.
- Ja nie podrywam! –
Krzyczy Karol, który od dobrych kilku minut próbuje upiec kiełbaskę. – Mam
dziewczynę.
- Poza tym nie tylko twoje
przyjaciółki są podrywane. – Andrzej obejmuje mnie ramieniem. Biorę kolejny łyk
drinka ze szklanki. Na trzeźwo z całą pewnością tego nie przetrwam. – Myślę, że
mogłabyś zostać moją żoną.
- Po moim trupie!
- A to się da załatwić –
wtrąca Grzesiek, dolewając sobie wina. – Wystarczy, że wpadniesz na nasz mecz i
padniesz z wrażenia.
Chcę wtrącić coś na temat
reprezentowania Polski raczej w paraolimpiadzie, ale nie chcę obrażać ludzi już
i tak poszkodowanych przez los. Jestem pewna, że dla nich stworzona została
jakaś specjalna dyscyplina sportu.
- W połowie maja
rozpoczynamy zgrupowanie w Spale – docierają do mnie słowa Artura, który w
dalszym ciągu rozmawia z Moniką. Siedzą już tak blisko siebie, że chyba dobrze
wiem jak to się skończy.
Mrużę oczy. Coś kołacze mi
się w głowie. Zgrupowanie. Spała. Sportowcy. Wysocy, ale z całą pewnością nie
koszykarze. Zaczynam z uporem wpatrywać się w Andrzeja, który chyba mylnie to
odbiera. Widziałam już gdzieś jego twarz. Tego jestem pewna. W końcu… bingo!
- Siatkarze! – Zaczynam
się śmiać, o mały włos nie spadając przy tym z ławki. – Moja siostra dałaby się
pociąć za spotkanie z wami.
- Ładna chociaż?
- Za młoda dla ciebie,
Andrzeju. – Klepię pocieszająco siatkarza po udzie. Całe szczęście moja młodsza
siostrzyczka ma dopiero szesnaście lat i raczej nie ma takiej opcji, bym
pozwoliła jej kiedykolwiek spotkać się z tymi o.
Dalej rozmowa schodzi na
czysto zawodowe tory. Karol z Andrzejem opowiadają o sezonie, a Artur z
Grześkiem starają się dopowiadać to, co koledzy pominęli. Każdy z nich uparcie
twierdził, że będzie grać we wszystkich meczach reprezentacji w tym sezonie.
Tak właściwie to ani ja, ani Monika, czy Nikola nie znałyśmy się na siatkówce.
Kiwamy więc potakująco głowami. Całe szczęście nikt nie wymaga od nas
specjalistycznej wiedzy. Co więcej wygląda na to, że cieszy ich nasza
niewiedza.
Ziewam przeciągle,
zerkając przy tym na zegarek. Godzina druga. Cud, że jeszcze nikt nas nie
pogonił za te śmiechy i głośne rozmowy.
- Idę spać – komunikuję
wszystkim zebranym. Andrzej natychmiast podrywa się z miejsca. – A ty czego?
- Jako gentleman
postanowiłem, że ciebie odprowadzę.
- Mam do domku całe
dziesięć kroków. Pewnie ktoś mnie porwie.
- Więc sama widzisz! Nigdy
nic nie wiadomo.
Siatkarz uśmiecha się do
mnie czarująco. Nie mam ochoty się z nim użerać, a do tego wszystkiego wypiłam
zdecydowanie za dużo. Patrząc na odległość, jaka dzieliła mnie od domku
stwierdziłam, że jednak miło będzie mieć się na kim wesprzeć. Zdecydowanie
gorzej wypadnę, jeśli potknę się o jakiś kamyczek w połowie drogi i wywinę
zjawiskowego orła.
- No to chodź.
Chwyciłam Andrzeja pod
ramię. Wysoki z niego facet. Do tego dobrze zbudowany. Umięśniony. Nikola
stwierdziłaby, że mój typ. Może tylko pomijając fakt, że jest sportowcem.
Pewnie nigdy bym się nie związała z kimś, kto co chwila ma jakiś ważny wyjazd i
jest obiektem westchnień kilku tysięcy nastolatek.
- Masz bardzo ładne oczy.
- Boże, Andrzeju. Ty
zawsze walisz tanimi tekstami na podryw? – Jęczę, opierając się o framugę drzwi
wejściowych. – Niebieskie oczy pasują do blond włosów. Pewnie dlatego wydają
się tobie ładne.
- Mogę wiedzieć za co mnie
nie lubisz?
Tym pytaniem nieco zbił
mnie z tropu.
- To nie tak, że ciebie.
Wszystkich facetów. Szczegółów jednak nie poznasz, bo to nie historia dla
ciebie. Dziękuję, dobranoc.
Perfidnie zamknęłam
Andrzejowi drzwi przed nosem. Nie pomyliłam się, kiedy przyjeżdżając tutaj
stwierdziłam, iż to będą ciężkie trzy dni.
__________________________________________
Witam wszystkich serdecznie i gorąco :)
Trafiłam tu przypadkiem i powiem Ci .... że mi się tu podoba.
OdpowiedzUsuńZostaję tu na dłużej ! :)
Ciekawe jaką tajemnicę skrywa za sobą Majka. :) Dlaczego nie chce mieć żadnego faceta ? :) Pewnie miała jakieś nieprzyjemne doświadczenia z mężczyznami :(. Ale to tylko moje przypuszczenia :)
A Andrzej jest taki słodki jak ją ,,podrywa'' :)
Andrzej ogólnie jest kochany <3
Pozdrawiam serdecznie:)
Czekam na następny :)
W wolnej chwili zapraszam na moje blogi :) Mam nadzieje że zostawisz po sobie jakiś ślad :)
Wrona uwodziciel no nieźle.. Mam nadzieję, że te 3 dni majówki będą dla Majki jednak całkiem fajne. Nic czekam jak to rozwiniesz i do następnego!
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę zapraszam również do siebie.
http://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/