poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 1

Wysiadam z samochodu. Pogoda idealnie odzwierciedla nastrój, w którym się znajduję. Pada deszcz. Ta majówka okaże się prawdziwą męczarnią i wiem o tym aż za dobrze. Nie mogłam sobie jednak pozwolić na samotne spędzenie tych kilku dni w domowym zaciszu. To by się źle skończyło. Moje myśli ostatnio są zbyt mroczne. Zbyt chętnie patrzę na sprzęty gospodarstwa domowego, którymi tak łatwo mogę przypadkiem się zranić. Całe szczęście mam przyjaciółki. One widzą co się dzieje, chociaż nie mówią o tym głośno.
Przyjechałyśmy do nadmorskiej miejscowości tylko na majówkę. Później każdy wróci do swoich obowiązków. Będę pracować kolejne tygodnie bez wytchnienia na stanowisku, którego nawet nie lubię. Nawet nie w swoim zawodzie. Staram się jednak o tym nie myśleć. Próbuję nowej filozofii według której powinnaś cieszyć się chwilą.
Ośrodek okazuje się niewielkim kawałkiem ziemi, na którym ustawione zostały trzy drewniane domki i pięć przyczep kempingowych. My lokujemy się w pierwszym domku. Rzucam się na jedno z łóżek w pokoju i niemal natychmiast sięgam po puszkę z piwem. Nikt nie spojrzy na mnie oskarżycielsko. Przecież właśnie po to tutaj przyjechałyśmy. Skoro pada deszcz, to przecież i tak nie pójdziemy na spacer nad morze.
Około godziny osiemnastej rozlega się głuche trzaśnięcie drzwiami. Okolicę wypełnia przytłumiony, męski śmiech. Patrzę po swoich przyjaciółkach. Uśmiechamy się znacząco do siebie. Jeśli przyjechali sami faceci, to istnieje szansa, że może jednak ten wyjazd będzie trochę ciekawszy.
Podrywam się z miejsca. Trochę kręci mi się w głowie, ale to nic takiego. Otwieram drzwi. Chłodne powietrze natychmiast owiewa moją twarz i sprawia, że nieco trzeźwieję. Nie jestem już przekonana, czy wychodzenie do ludzi w tym stanie to dobry pomysł. Zanim jednak udaje mi się odwrócić, słyszę za plecami:
- Dzień dobry sąsiadko – odzywa się jeden z mężczyzn, stojący na ganku sąsiedniego domku. – Pogoda chyba nie dopisuje.
Unoszę sceptycznie jedną brew. Czy on się z choinki urwał? A może jest ślepy lub głupi? Nie mam pojęcia co odpowiedzieć na tą błyskotliwą uwagę. Przecież deszcz leje nieprzerwanie od dwóch godzin i nie wygląda na to, by miało się to zmienić.
- Andrzej, no ty to umiesz dziewczynę zagadać – prychnął drugi z mężczyzn, wychodząc z domku. – Cześć, Karol jestem. A ten od pogody, to Andrzej. Gdzieś tam jeszcze kręci się Artur z Grześkiem.
- Majka – przedstawiam się odruchowo. – Na razie.
Wracam do bezpiecznego wnętrza domku, gdzie przyjaciółki patrzą na mnie wyczekująco. Zbywam te nieme pytania machnięciem dłoni. Chwytam kolejną puszkę piwa, chcę ją otworzyć, ale zamiast tego zamieram z ręką w powietrzu kiedy rozlega się pukanie do drzwi. Zanim udaje mi się w jakiś sposób zareagować, Monika już otwiera i wdaje się w radosną paplaninę z mężczyzną Arturem. Czy jakoś tak.
Nawet nie wiem kiedy wasz babski wyjazd przeradza się w prawdziwą imprezę z ogniskiem, mocnymi drinkami i facetami, z którymi niespecjalnie chcę rozmawiać.
- Więc jak z tą naszą pogodą? – Wzdrygam się, kiedy miejsce obok mnie zajmuje Andrzej. Zwany również Wroną. – Myślisz, że jutro będzie lepiej?
- Wątpię. Odtańczyłam taniec deszczu w nadziei, że to was zniechęci do podrywania moich przyjaciółek.
- Ja nie podrywam! – Krzyczy Karol, który od dobrych kilku minut próbuje upiec kiełbaskę. – Mam dziewczynę.
- Poza tym nie tylko twoje przyjaciółki są podrywane. – Andrzej obejmuje mnie ramieniem. Biorę kolejny łyk drinka ze szklanki. Na trzeźwo z całą pewnością tego nie przetrwam. – Myślę, że mogłabyś zostać moją żoną.
- Po moim trupie!
- A to się da załatwić – wtrąca Grzesiek, dolewając sobie wina. – Wystarczy, że wpadniesz na nasz mecz i padniesz z wrażenia.
Chcę wtrącić coś na temat reprezentowania Polski raczej w paraolimpiadzie, ale nie chcę obrażać ludzi już i tak poszkodowanych przez los. Jestem pewna, że dla nich stworzona została jakaś specjalna dyscyplina sportu.
- W połowie maja rozpoczynamy zgrupowanie w Spale – docierają do mnie słowa Artura, który w dalszym ciągu rozmawia z Moniką. Siedzą już tak blisko siebie, że chyba dobrze wiem jak to się skończy.
Mrużę oczy. Coś kołacze mi się w głowie. Zgrupowanie. Spała. Sportowcy. Wysocy, ale z całą pewnością nie koszykarze. Zaczynam z uporem wpatrywać się w Andrzeja, który chyba mylnie to odbiera. Widziałam już gdzieś jego twarz. Tego jestem pewna. W końcu… bingo!
- Siatkarze! – Zaczynam się śmiać, o mały włos nie spadając przy tym z ławki. – Moja siostra dałaby się pociąć za spotkanie z wami.
- Ładna chociaż?
- Za młoda dla ciebie, Andrzeju. – Klepię pocieszająco siatkarza po udzie. Całe szczęście moja młodsza siostrzyczka ma dopiero szesnaście lat i raczej nie ma takiej opcji, bym pozwoliła jej kiedykolwiek spotkać się z tymi o.
Dalej rozmowa schodzi na czysto zawodowe tory. Karol z Andrzejem opowiadają o sezonie, a Artur z Grześkiem starają się dopowiadać to, co koledzy pominęli. Każdy z nich uparcie twierdził, że będzie grać we wszystkich meczach reprezentacji w tym sezonie. Tak właściwie to ani ja, ani Monika, czy Nikola nie znałyśmy się na siatkówce. Kiwamy więc potakująco głowami. Całe szczęście nikt nie wymaga od nas specjalistycznej wiedzy. Co więcej wygląda na to, że cieszy ich nasza niewiedza.
Ziewam przeciągle, zerkając przy tym na zegarek. Godzina druga. Cud, że jeszcze nikt nas nie pogonił za te śmiechy i głośne rozmowy.
- Idę spać – komunikuję wszystkim zebranym. Andrzej natychmiast podrywa się z miejsca. – A ty czego?
- Jako gentleman postanowiłem, że ciebie odprowadzę.
- Mam do domku całe dziesięć kroków. Pewnie ktoś mnie porwie.
- Więc sama widzisz! Nigdy nic nie wiadomo.
Siatkarz uśmiecha się do mnie czarująco. Nie mam ochoty się z nim użerać, a do tego wszystkiego wypiłam zdecydowanie za dużo. Patrząc na odległość, jaka dzieliła mnie od domku stwierdziłam, że jednak miło będzie mieć się na kim wesprzeć. Zdecydowanie gorzej wypadnę, jeśli potknę się o jakiś kamyczek w połowie drogi i wywinę zjawiskowego orła.
- No to chodź.
Chwyciłam Andrzeja pod ramię. Wysoki z niego facet. Do tego dobrze zbudowany. Umięśniony. Nikola stwierdziłaby, że mój typ. Może tylko pomijając fakt, że jest sportowcem. Pewnie nigdy bym się nie związała z kimś, kto co chwila ma jakiś ważny wyjazd i jest obiektem westchnień kilku tysięcy nastolatek.
- Masz bardzo ładne oczy.
- Boże, Andrzeju. Ty zawsze walisz tanimi tekstami na podryw? – Jęczę, opierając się o framugę drzwi wejściowych. – Niebieskie oczy pasują do blond włosów. Pewnie dlatego wydają się tobie ładne.
- Mogę wiedzieć za co mnie nie lubisz?
Tym pytaniem nieco zbił mnie z tropu.
- To nie tak, że ciebie. Wszystkich facetów. Szczegółów jednak nie poznasz, bo to nie historia dla ciebie. Dziękuję, dobranoc.

Perfidnie zamknęłam Andrzejowi drzwi przed nosem. Nie pomyliłam się, kiedy przyjeżdżając tutaj stwierdziłam, iż to będą ciężkie trzy dni.
__________________________________________
Witam wszystkich serdecznie i gorąco :)
Mam nadzieję, że opowiadanie przypadnie do gustu.
Przy okazji zapraszam TUTAJ

2 komentarze:

  1. Trafiłam tu przypadkiem i powiem Ci .... że mi się tu podoba.
    Zostaję tu na dłużej ! :)
    Ciekawe jaką tajemnicę skrywa za sobą Majka. :) Dlaczego nie chce mieć żadnego faceta ? :) Pewnie miała jakieś nieprzyjemne doświadczenia z mężczyznami :(. Ale to tylko moje przypuszczenia :)
    A Andrzej jest taki słodki jak ją ,,podrywa'' :)
    Andrzej ogólnie jest kochany <3
    Pozdrawiam serdecznie:)
    Czekam na następny :)
    W wolnej chwili zapraszam na moje blogi :) Mam nadzieje że zostawisz po sobie jakiś ślad :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wrona uwodziciel no nieźle.. Mam nadzieję, że te 3 dni majówki będą dla Majki jednak całkiem fajne. Nic czekam jak to rozwiniesz i do następnego!
    Jeżeli masz ochotę zapraszam również do siebie.
    http://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń